Jeszcze jako nastolatka doświadczyłaś głębokiej duchowej
przemiany.
Byłam w Krakowie, przygotowywałam się do studiów, mieszkałam razem z jedną koleżanką. Ona wstawała codziennie rano i chodziła na Msze świętą. Ja sobie myślałam że, jak jest taka głupia, to niech idzie, ale ja będę spała. Po jakimś czasie jednak poszłam razem z nią i bardzo mi się te Msze spodobały. To były wtedy tzw. akademickie siódemki w kapitularzu, w takiej dosyć małej kaplicy, był nastrój- ci uczestnicy autentycznie się modlili, więc to było coś ciekawego, i tak parę razy poszłam, potem pojechałam z nimi do Częstochowy. I to co mnie naprawdę tam dotknęło, to że wszyscy dzielili się wszystkim co mieli. To były czasy, kiedy nie można było ani pomarańczy kupić, ani czekolady , ani szynki. Oni wyciągali swoje kanapki, właśnie często z szynką i wszystko dzielili...I mogłam sobie wziąć czyjąś kanapkę z szynką, zamiast jeść swoją . Ktoś przyniósł banana, ktoś przyniósł pomarańcze - po kawałeczku można się było częstować. To było dla mnie zdumienie. I tak powoli , powoli stwierdziłam, że oni są szczęśliwi.
Na tym etapie poszukiwałaś odpowiedzi na temat sensu życia?
Nie znałam sensu życia, nie czułam się ani kochana, ani szczęśliwa. Szukałam jakoś tego swojego szczęścia, ale mi się za bardzo nie udawało. I kiedyś ta koleżanka, z którą mieszkałam, powiedziała mi 4 prawa życia duchowego. Powiedziała mi, że Bóg mnie kocha, że ma dla mnie plan , że chce żebym była szczęśliwa i jeśli będę ten plan realizować, to wszystko będzie dobrze. Natomiast ja muszę dokonać wyboru. Narysowała dwa krzesła, na jednym w życiu rządzi własne ego – jest nim hałas, frustracja, brak uporządkowania, brak poczucia harmonii i szczęścia. I tu od razu się zidentyfikowałam, że to właśnie jest moje życie. Z drugiej strony taki tron życia, na którym człowiek może postawić Jezusa i On wtedy wszystko zaczyna zmieniać, wszystko jest poukładane; w rezultacie takie życie jest w harmonii, jest szczęśliwe. Chodziłam z tym przez kilka tygodni i doświadczyłam takiego bólu umysłu, takiej walki toczącej się w umyśle, jakby jedna półkula biła się z drugą!
Co wzbudzało twój największy niepokój?
Wydawało mi się , że jeżeli kobieta jako pierwszą wartość wybierze Boga, to musi iść do zakonu i po prostu się tego bałam, i nie chciałam tego ! Po jakimś czasie byłam tak zmęczona tą walką, która się we mnie toczyła, że po kilku tygodniach uklękłam i pomodliłam się: Dobrze, oddaje Ci Panie Boże moje życie. I nic takiego nagle się nie zmieniło, natomiast, chodząc dalej ulicami Krakowa na zajęcia, patrzyłam się już innymi oczami, było we mnie zrozumienie tego, co się wokół dzieje. Takie światło, że jeżeli Jezus jest Alfą i Omegą, to wszystko jest oczywiste – nawet ekonomia i polityka! W pewnym momencie jedna koleżanka mi powiedziała: Słuchaj, jak ty się ostatnio bardzo zmieniłaś, bo ty zawsze taka nerwowa byłaś, a teraz taka spokojna, uśmiechnięta chodzisz. I to mnie zdumiało, bo ja nawet nie wiedziałam, że byłam nerwowa, że ktoś mnie tak odbiera. Okazało się, że też inni ludzie zaczęli dostrzegać we mnie zmiany. Później pojechałam na rekolekcje i tam już całkowicie zanurzyłam się w Bogu. Moje życie się zupełnie zmieniło. Wtedy nazywano mnie uśmiechem ˘. Od tego momentu mogę powiedzieć, że mam bliską relację z Bogiem.
Jako osoba nawrócona żyjąca z wiary już pewnie wtedy
wiedziałaś, że światem nie rządzi ślepy los ...jak szukałaś
Woli Bożej dla Twojego życia ?
Kiedy obroniłam pracę magisterską, to tydzień później miałam ślub, tak że tutaj wszystko zostało już określone (śmiech ).
W jakich okolicznościach poznałaś przyszłego męża?
Miałam z koleżanką jechać do Gdańska odwiedzić inną koleżankę, ale w ostatniej chwili okazało się, że tamta dziewczyna nie pojedzie. Więc miałam dylemat, albo pojadę sama, albo zostaję. W końcu wsiadłam do pociągu, to był pociąg nocy i trochę się bałam. Przeszłam cały pociąg, nigdzie nie było wolnego miejsca, było tylko jedno wolne...koło mojego przyszłego męża (!) , który wtedy rozmawiał z człowiekiem naprzeciwko, ten człowiek chodził do klasy z moją starszą siostrą i tak się zaczęło...
Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia ?
Chyba tak, aczkolwiek długo jeszcze trwało zanim każde z nas mogło się do tego przyznać. Mój mąż wierzył wtedy w Absolut i wibracje. I podczas tej nocnej podróży o tych wibracjach opowiedział... całemu wagonowi.
Później czasem się spotykaliśmy. Po roku od naszego pierwszego spotkania poszłam do niego z moim szwagrem i rozmawialiśmy na temat wiary. On stwierdził, że wiele stracił w swoim życiu i dlaczego by nie spróbować....
(życia z Bogiem- przyp. red. ) Uklęknął, przyjął Jezusa do swojego serca, na tron swojego życia i powoli zaczął się zmieniać. Właśnie po tej modlitwie wiedział, że musi iść do spowiedzi, wcześniej 15 lat nie był w kościele. Jak
wyszedł, czuł się tak jakby wielotonowy ciężar ktoś zdjął z jego barków. I zaczął nowe życie. Dwa miesiące siedział w domu, nigdzie nie wychodził, tylko czytał Pismo Święte. Na nowo nauczył się rozumienia życia.
Jak rozumieć Biblię jeśli nie jest się...teologiem?
Kiedyś w podstawówce ksiądz mi zadał za pokutę przeczytać jedną stronę z Biblii, czytałam to – wiedziałam że to był język polski, ale to było jak po chińsku! W momencie, kiedy oddałam Bogu swoje życie, nawet to stało się
jasne, zrozumiałe. To jest tak jakby z oczu opadła jakaś zasłona...
Twoje spojrzenie na Kościół też się zmieniło?
Gdy poznałam Boga, dowiedziałam się w Piśmie Świętym jaki jest, że zajmuje się każdą rzeczą w moim życiu, że mnie kocha itd. W tym momencie chodzenie do kościoła i bycie na Mszy świętej wygląda zupełnie inaczej. To jest tak, jak białe i czarne, zupełnie co innego. Wcześniej chodziłam, ale tylko byłam obecna fizycznie.
Jaką radę dałabyś kobietom, które poszukują odpowiedzi na
rozmaite pytania natury egzystencjalnej?
Należy być uczciwym wobec siebie. Najważniejsze jest poszukiwanie Prawdy.
Skoro Bóg istnieje, pozwala się odnaleźć (!) czasem w bardzo prosty sposób.
Dziękuję za rozmowę.