Urodziłam się w rodzinie wielodzietnej, w podtarnowskiej niedużej wsi. Jestem najstarszą córką; mam czworo rodzeństwa. Zawsze byłam dzieckiem bardzo kochanym i zawsze to czułam, do tej pory zresztą. Przez to tak czuję się wyróżniona, dlatego przez całe życie czuję miłość rodziców i rodzeństwa- moich braci, na pomoc których mogę liczyć w każdej sytuacji.
A świadectwo miłości mojego męża do mnie jest czymś naprawdę wyjątkowym. Doświadczam też na co dzień miłości moich dzieci i miłości Pana Boga, która w pewnym momencie mojego życia mnie zaskoczyła. Pan Bóg mi wprost powiedział, że jestem Jego ukochaną córką (...).
Moje dzieciństwo było szczęśliwe choć rodzice borykali się z różnymi problemami- bardzo ciężkopracowali, ale dobrze nam się żyło. Wyniosłam z domu rodzinnego obraz trzymającej się razem rodziny i to zostało do dziś; ponieważ kiedy się razem spotykamy- wszyscy tam pozostali, tylko ja przyjechałam do Bielska- wspieramy się i zawsze możemy na siebie liczyć (...).
W jakim duchu Pani wychowuje swoje dzieci, jakie wartości wychowawcze są dla Pani najistotniejsze ?
Podstawową wartością jest przekonanie, że wszyscy w rodzinie możemy na siebie liczyć (...) rodzice na dzieci i dzieci na rodziców. Nikt nigdy nie jest pozostawiony sam sobie ze swoim problemem (...) nie jest samotny.
Mogę z każdym problemem przyjść do męża, czy mąż do mnie ; wspólnie rozmawiamy z dziećmi o ich problemach (...).
Tworzycie Państwo fantastyczną wspólnotę stołu również w sensie fizycznym !
Zanim jeszcze nabyliśmy dom, w którym jest dużo miejsca , to mieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkaniu . Wtedy też kupiliśmy stół, który miał potencjał : był wielki, dębowy i można go było rozkładać do długości 6 metrów. Teraz przy tym stole spotykamy się całą z rodziną.
Prowadzimy otwarty dom, bardzo chętnie zapraszamy gości. Pan Bóg obdarzył mnie talentem prowadzenia domu- może nie perfekcyjnie – ale lubię gotować, bardzo lubię piec i przyjmować gości, i zapraszać ich. Przy stole jest bardzo wiele okazji, by się spotkać ze znajomymi , z przyjaciółmi i od jakiegoś czasu z braćmi ze wspólnoty. Jest to dar od Pana Boga, że w pewnym momencie naszego życia ten stół nam pokazał i dał (...).
Kiedy idziemy z całą rodziną -8 osób- do przyjaciół, to bywa że pojawia się u nich blokada miejsca, czyli problem ze stołem, której u nas na szczęście nie ma, bo nasz stół dowolnie się rozkłada, jest tylko temat- ile blatów trzeba donieść !
Jak udaje się Pani pogodzić macierzyństwo z pracą zawodową ?
Wszystko, co się dzieje w moim życiu, jest łaską. Widzę, jak Pan Bóg prowadzi mnie i moją rodzinę. Od dzieciństwa szukałam Pana Boga i moim sercu czułam, że powinnam się do niego zbliżyć (...).
Kiedy wyszłam za mąż, za mojego kochanego męża, nigdy nie planowaliśmy ile będziemy mieli dzieci. Był poważny problem zdrowotny u mojego męża i nie wiedziałam, jak wszystko się poukłada-mieliśmy też plany zawodowe. Wtedy, kiedy Pan Bóg dawał nam kolejne dziecko, przyjmowałam je zawsze z radością (...). Na studiach urodziła się Ania, na aplikacji dwóch naszych synów Janek i Adam. Na początku ciąży było oczywiście pytanie: może to jeszcze nie ten czas ?
Ale potem przyjmowałam nowe życie jako wielki dar i zawsze się bardzo cieszyłam. Każde dziecko było ogromną radością w naszym życiu (...). Byłam wdzięczna Panu Bogu, że daje mi zdrowe dzieci. Zawsze w ciąży modliłam się o zdrowe dziecko. Było mi trudno nawet pomyśleć, że coś mogłoby być nie tak. To był czas, kiedy nie spotkałam jeszcze Boga Żywego i nie byłam gotowa przyjąć takiego cierpienia.
Kiedy miał urodzić się Franuś, moje najmłodsze dzieciątko- w wieku 43 lat (...) pojawił się temat, że dziecko może być chore. Badania wyszły nie tak i wprost powiedziano mi, że rozwiązaniem może być aborcja. Wtedy wzięłam różaniec do ręki, położyłam się, a kiedy się obudziłam, czułam totalny pokój w sercu i radość. Ta łaska spowodowała, że zaakceptowałam to, co miało mnie w życiu spotkać.
Poczułam ogromną miłość do dziecka, które noszę w sobie. Pomyślałam, że jeżeli to dziecko jest chore, to potrzebuje jeszcze więcej miłości niż zdrowe dziecko. I przez całą ciążę ani razu nie zapłakałam z tego powodu, że mogłoby być coś nie tak (...).Powiedziałam Panu Bogu- jeżeli dasz mi chore dziecko, to po to, by coś we mnie zmienić. Zaakceptowałam wolę Pana Boga (...).
Urodził się cudny, zdrowy Franuś ...
To dziecko, które jest takim promykiem radości w naszym życiu, że trudno to opisać. Jest cudnym chłopczykiem- wszyscy go kochają- czuje się bardzo pewnie, jest dzieckiem pobożnym, zadaje mnóstwo pytań. To jest taki prezent od Pana Boga dla nas !
Udaje mi się pogodzić macierzyństwo z pracą, bo Pan Bóg daje mi takie sytuacje życiowe i różnych ludzi, którzy mi pomagają. W czasie mojej pracy zawodowej; jeden raz przy Franciszku poszłam na sześciomiesięczny urlop, wcześniej nigdy nie miałam urlopu macierzyńskiego. Zawsze pracowałam zawodowo ale w takim wymiarze, by mieć czas dla dzieci.
Pan Bóg dał mi taką osobę, która mi pomaga – to moja kuzynka Ania, mieszka z nami od 16 lat. Dziewczyna prosta, bardzo skromna, pokorna, która prowadzi mi dom : sprząta, gotuje pierze. Bez niej nie byłabym w stanie funkcjonować.
Bardzo wspiera mnie mój mąż. Zawsze ma trzeźwe podejście do życia, kiedy mam problem, tłumaczy mi , że nie ma problemu, jest to po prostu rzecz do załatwienia w ten czy inny sposób.
Pan Bóg też postawił nam mojej drodze szkołę, jest to Szkoła Społeczna Katolickiego Towarzystwa Kulturalnego. Oddałam moje dzieci w ręce nauczycieli, którzy uczą w tej szkole (...) mam do nich totalne zaufanie, do tego, co robią. Nigdy nie krytykuję niczego, żadnej ich decyzji. Przeciwnie- wręcz bronię nauczycieli. Nie wolno przy dzieciach kwestionować autorytetu uczących , po to, by dzieci miały wzorce i szanowały te wzorce (...).
W Pani domu od wielu lat nie ma TV ?!
W domu generalnie jest dużo łatwiej przez to, że nie ma telewizora od 22 lat ...
Dalszy wywiadu w wersji dźwiękowej:
Serdecznie zachęcam do wysłuchania
Jagoda Podolak